Posadzony przez prezydenta Komorowskiego Dąb Wolności usycha

Czytaj dalej
Fot. Sławomir Burzyński
Sławomir Burzyński

Posadzony przez prezydenta Komorowskiego Dąb Wolności usycha

Sławomir Burzyński

Około trzymetrowy Dąb Wolności, w połowie września posadzony w skierniewickim parku przez prezydenta Bronisława Komorowskiego, prawdopodobnie usycha. Wszystkie liście na drzewku są już brązowe. To jednak drobiazg w porównaniu z wielkim konarem, który złamany zwisa z drzewa i w każdej chwili może się urwać.

Dąb Wolności został posadzony 16 września, podczas wielkiej fety z udziałem prezydenta RP, gdy w Skierniewicach oddano do użytku zmodernizowany park miejski.

Jednym z punktów kulminacyjnych uroczystości było posadzenie Dębu Wolności, co uczynił Bronisław Komorowski oraz najznamienitsi z zaproszonych gości. Co prawda samo drzewko już było w ziemi, a prezydent i pozostali goście sypnęli jedynie po symbolicznej łopacie, ale ceremonii stało się zadość. Nie minęły trzy tygodnie i dąb może trzeba będzie wykopać, bo najwyraźniej usycha… Wszystkie liście na około trzymetrowej wysokości drzewku są suche jak pieprz i brązowe.

– Nikt tego dębu nie podlewał od trzech tygodni, to jak miał nie uschnąć – wzrusza ramionami napotkany w parku jeden z pracowników miejskiej spółki Zakład Utrzymania Miasta.

Tymczasem prezes spółki wyjaśnia, że owszem, dąb po posadzeniu był podlany. Nawet dwukrotnie.

– Ale faktycznie coś się z nim dzieje, nie był to dobry termin na sadzenie – przyznaje prezes Piotr Majka.

Do skierniewickiego parku dąb trafił z leśnej szkółki, zamówiony przez Nadleśnictwo Skierniewice.

– Dostarczono go nam z bryłą korzeniową w opakowaniu. To, że się liście przebarwiają jest chyba normalną reakcją po posadzeniu – uważa nadleśniczy Lesław Mateja.

W ratuszu też uspokajają, że z przeprowadzonej ostatnio oceny leśników Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Łodzi wynika, że z dębem nie dzieje się nic złego.

– Ma zielone pączki i inne znamiona jednoznacznie potwierdzające, że drzewo żyje, tylko jesienią przechodzi w stan spoczynku – mówi.

Nie zgadza się z tym dendrolog z Instytutu Ogrodnictwa.

– Dąb szypułkowy bardzo długo utrzymuje liście i to nie jest normalna sytuacja, że tak dramatycznie uschły – uważa dr inż. Adam Marosz z pracowni szkółkarstwa roślin ozdobnych Instytutu Ogrodnictwa w Skierniewicach i dodaje, że wrzesień to zła pora na przesadzanie dębów. – Niech sobie teraz przechodzi w stan spoczynku – ironizuje – a wiosną pączki przejdą w stan spoczynku i drzewo będzie można rzucić na podpałkę – uważa.
Według Adama Marosza drzewko w szkółce prawdopodobnie wykopano bezpośrednio z ziemi, a nie hodowano w pojemniku i dlatego szanse są znikome, by dąb się przyjął przesadzony w nowe miejsce.

Kto ma rację okaże się już niedługo.

Z kolei nie trzeba czasu, aby wyciąć uschnięty konar, zwisający z drzewa od strony ulicy Sienkiewicza, a także usunąć kilka uschniętych drzew, które jakimś cudem przetrwały rewitalizacje parku. Prezes Majka zapowiada, że stanie się to w ciągu najbliższych dni. Park co prawda jest pod opieką konserwatora zabytków i by cokolwiek zrobić potrzebna jest jego zgoda, jednak nie ma co czekać, aż konar spadnie komuś na głowę.

Obrazek dopiero co odrestaurowanego parku miejskiego psują też pieski masowo wprowadzane mimo zakazu. Prezes Majka obiecuje umieścić przy wszystkich bramach wejściowych do parku tabliczki informujące o zakazie wprowadzanie psów. Wprawdzie stosowny zapis widnieje w regulaminie parku, ale właściciel psów tłumaczą się, że nie widzieli…

Jak mówi jeden z parkowych strażników, każdego dnia musi zawracać do wyjścia co najmniej kilka osób wprowadzających psy. – Niektórzy udają, że to nie ich piesek, ale wtedy wyjmuję telefon i mówię, że dzwonię do schroniska, żeby przyjechali… i to od razu skutkuje.

Natomiast z tabliczkami „Szanuj zieleń” jest tak, że faktycznie przeszkadzają w koszeniu trawników, ale pracownicy mają przykazane, by po tej operacji z powrotem umieścić je gdzie trzeba. Jak widać, nie zawsze o tym pamiętają i tabliczki leżą na trawnikach i poboczach ścieżek, a jedną widzieliśmy nawet w koszu.

Jest prawdopodobne, że w przyszłych latach, gdy trawa się ukorzeni, tabliczki znikną.

– Z chodzeniem po trawie to pół biedy, najgorzej, gdy ludzie depczą krzewy i byliny – narzeka prezes ZUM i przytacza przykład otwarcia parku, gdy tłum, żądny widoku prezydenta Komorowskiego, rzucił się ławą przez trawniki i klomby.

Sławomir Burzyński

Sławomir Burzyński

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.